Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/zwierzeta.bieszczady.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra15/ftp/zwierzeta.bieszczady.pl/paka.php on line 5
Lentoczkinowie mieszkali nie w Zawołżsku, lecz w wielkim uniwersyteckim mieście K.,

Lentoczkinowie mieszkali nie w Zawołżsku, lecz w wielkim uniwersyteckim mieście K.,

  • Eugenia

Lentoczkinowie mieszkali nie w Zawołżsku, lecz w wielkim uniwersyteckim mieście K.,

02 July 2022 by Eugenia

też leżącym nad Rzeką, ale w jej niższym biegu, toteż kiedy na Aloszę przyszedł czas wyboru uczelni, nie tylko przyjęto go na tamtejszy uniwersytet bez żadnych opłat, ale nawet przyznano mu osobiste stypendium, żeby uczył się i pielęgnował swój talent ku chwale rodzinnego miasta. Bez stypendium studiować by nie mógł, nawet bezpłatnie, ponieważ rodzina żyła w nadzwyczaj ciężkich warunkach. W wieku dwudziestu trzech lat, kiedy do ukończenia studiów zostało mu nie tak wiele, Aleksy Stiepanowicz zmierzał wprost do tego, by stać się nowym Ewarystem Galois czy Michałem Faradayem, co przyznawało całe jego otoczenie i o czym on sam mówił bez skrępowania. Jednak oprócz nadzwyczajnych zdolności młodzieńca cechowała również ogromna pycha, co nie jest rzadkością wśród wcześnie dojrzałych talentów. Odnosił się bez szacunku do autorytetów, był zuchwały, ostry w języku i zarozumiały, co, jak wiadomo, nie pozwoliło wspomnianemu Ewarystowi Galois dożyć dojrzałego wieku i zadziwić świat całym blaskiem swego wielce obiecującego geniuszu. Nie, Alosza Lentoczkin nie zginął w pojedynku jak młody Francuz, ale zaplątał się w historię, która mu bokiem wyszła. Pewnego razu ośmielił się nie zgodzić z oceną swojego traktatu – ni to chemicznego, ni to fizycznego – napisaną ręką samego Serafima Wikientjewicza Nosaczewskiego, gwiazdy ojczystej nauki, a także tajnego radcy i prorektora uniwersytetu w K. W swej recenzji uczony nie dość się zachwycił wywodami zdolnego studenta, czym doprowadził Lentoczkina do szału. Młody człowiek dopisał do oceny Nosaczewskiego arcybezczelną uwagę i odesłał zeszyt z powrotem. Uczony obraził się straszliwie (uwaga Aloszy podawała w wątpliwość dokonane przezeń odkrycia i w ogóle znaczenie dorobku naukowego jego magnificencji) i korzystając ze swej administracyjnej władzy, kazał zuchwalca pozbawić osobistego stypendium. Wyskok Aleksego Stiepanowicza był oczywiście oburzający, ale biorąc pod uwagę młodość i niewątpliwe zdolności studenta, Nosaczewski mógł się ograniczyć do mniej surowej kary. Pozbawienie stypendium oznaczało, że Lentoczkin będzie musiał odejść z uniwersytetu i jak najszybciej wziąć jakąkolwiek posadę, choćby buchaltera w przedsiębiorstwie żeglugi parowej, czyli położyć krzyżyk na wszystkich wielkich marzeniach. Wielu potępiało srogość wyroku prorektora, niektórzy namawiali Aloszę, żeby poszedł się pokajać, że to niby Nosaczewski jest surowy, ale niepamiętliwy, jednak duma nie pozwoliła. Młodzieniec obrał inną drogę, wyobraził sobie, że jest rycerzem, walczącym ze smokiem. No i poraził bestię śmiercionośnym ciosem. Zemścił się tak, że pan tajny radca był zmuszony... Ale nie wybiegajmy naprzód. Historia jest godna tego, by ją opowiedzieć po porządku. Serafim Wikientjewicz Nosaczewski miał pewną słabostkę, znaną całemu miastu – chorobliwą wręcz zmysłowość. Ten kapłan nauki, choć osiągnął już wiek dość podeszły, nie mógł spokojnie patrzeć na ładniutką mordeczkę czy kędzierzawy loczek nad uchem, od razu zamieniał się w koźlonogiego satyra, przy czym nie robił różnicy między przyzwoitymi damami a kokotkami najniższej kategorii. Jeśli opinia publiczna wybaczała mu taką nieobyczajność, to tylko z szacunku dla uczoności k-skiego koryfeusza, a także dlatego, że Nosaczewski swymi eskapadami się nie popisywał, zachowując roztropną dyskrecję. I w tę właśnie piętę ugodził go nasz młodociany Parys. Był Alosza młodzieńcem cudownej urody, lecz urody nie męskiej, raczej dziewczęcej: kędzierzawy, o gęstych brwiach, z puszystymi, prześlicznie wygiętymi rzęsami, z brzoskwiniowym puszkiem na różowych policzkach. Należał, jednym słowem, do tej rasy pięknisiów, którzy bardzo długo się nie starzeją, do czterdziestki zachowując świeże kolory twarzy i lśniącą cerę, za to potem zaczynają szybko więdnąć i marszczyć się niczym nadgryzione i zapomniane jabłko. W swych niezbyt zaawansowanych latach Alosza wydawał się jeszcze młodszy, niż był rzeczywiście – istny paź Cherubin. Dlatego kiedy wystroił się w najlepszą suknię siostry, nałożył wspaniałą perukę, przykleił sobie muszkę i upiększył wargi szminką, zrobiła się z niego taka przekonująca szelmutka, że lubieżny pan profesor po prostu nie mógł nie zwrócić na nią uwagi, tym bardziej że pokuśliwa panna jak na złość przechadzała się w pobliżu willi jego magnificencji.

Posted in: Bez kategorii Tagged: ewa farna film, andrzeja grabowskiego, upięcia loków na bok,

Najczęściej czytane:

nie ...

na skuteczności, ale też zastanawiać się, na ile jego broń jest praktyczna i trudna do zidentyfikowania. Na przykład pańska jedenastomilimetrówka jest doskonała, jeśli tylko przyzwyczai się pan do odrzutu. Powiedzmy, ... [Read more...]

-No, proszę, gdyby nie recesja na rynku kominków, nie

musiałabyś siedzieć w kuchni i przygotowywać kolacji. Uśmiechnęła się z wyższością. Jej gniew nieco złagodniał. - Niesamowita jestem, prawda? ... [Read more...]

- Tak, pewnie masz rację.

Wsunął dłonie pod jej bluzę. Dotykał jej brzucha, piersi. I nie przestawał całować. Z gardła wydobyło się jej ciche, uwodzicielskie mruczenie. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 zwierzeta.bieszczady.pl

WordPress Theme by ThemeTaste