ewa farna film
zmienił zdanie i zarówno Lizzie, jak Christopher domyślili się, że po prostu nie chciał, by młodszy brat czuł się wykluczony. Lizzie uśmiechnęła się na to wspomnienie i odruchowo podniosła prawą rękę, by otrzeć łzy, ale opuchnięte palce za bardzo ją bolały. - Pytałam, czy byłeś skautem. - Ciii... Teraz i ona to usłyszała. Kroki na schodach i stłumione przekleństwo. - To oni? - Tutaj! - krzyknął Allbeury. - Ostatnie piętro, tylko szybko! - Żeby ta cholerna winda chodziła! Allbeury rozpoznał głos, zanim zobaczył człowieka. - O, inspektor Keenan! Miałem nadzieję, że straż pożarna, ale dobre i to... - Wielkie dzięki - rzekł Keenan, wchodząc na podest i wlepiając wzrok w kable u stóp Allbeury'ego. - A to co za cholerstwo? - W skrócie: w szybie windy jest kobieta z połamanymi palcami i ręką. - Prawdopodobnie połamanymi - poprawiła go Lizzie. - Jasny gwint! - Zgadzam się. - To Lizzie Piper - wyjaśnił Allbeury. Keenan poskrobał się w głowę. - Ta od gotowania? - Tak jest - przyznała Lizzie. Policjant podszedł chwiejnie do szybu. - Humor, jak widzę, dopisuje? - W zasadzie nic mi nie jest. Żeby jeszcze ta winda przestała dygotać. - O kurczę. - Pewnie jest w lepszym stanie, niż się wydaje - rzekł Allbeury - ale na wszelki wypadek... Keenan zerknął na kable. - Chciał pan to tam spuścić? Niezła myśl. - Jak obaj będziemy robić za kotwice, może się uda. Keenan pokiwał głową. - Na ulicach dziś straszne korki. Pewnie dlatego nie ma jeszcze straży. - Pochylił się, żeby sprawdzić, czy Allbeury ma dobrze zabezpieczony pasek. - Rozumiem, że Novaków tu nie ma? - Kiedy ich ostatni raz widziałem, siedzieli nad rzeką w pobliżu mojego domu. Do pańskiej wiadomości: to Clare Novak zepchnęła tam Lizzie. - Podobno zabiła parę innych osób - dodała Lizzie. - Powiedziała mi o tym. - Ale to chyba nie ona zrzuciła ze schodów inspektor Shipley? - spytał Novak, przetrawiając usłyszaną informację. - Z jakich schodów? - nie zrozumiała Lizzie. - To nie ma z nami nic wspólnego - wtrącił Allbeury,