przypomnienie „zadzwonić do Susanny". Miała nadzieję, że nie
będzie wtedy nic ważniejszego do roboty Weszła do biura Poszukiwaczy i od razu zobaczyła Briana wiszącego nad biurkiem Olivii. Mruczał coś niskim, zmysłowym głosem i patrzył na nią tym maślanym wzrokiem, który jest tak typowy dla facetów, gdy... Milla z niedowierzaniem popatrzyła na Olivię, która pochylała się ku Brianowi, wyciągając na biurku splecione ręce: w ten sposób ramiona podtrzymywały jej piersi wyglądające teraz na większe, pełniejsze. No tak, pomyślała Milla. To nie tylko mój problem. Biuro zwane pożądaniem, bez dwóch zdań. an43 205 - Bursztynowy Alarm w Lubbock! - krzyknęła Joann ze swojego pokoju. Po minucie wszyscy mieli już opis dziecka, trzyletniej dziewczynki porwanej z własnego podwórka. Samochód: ciemnozielony nowoczesny ford, półciężarówka. Kierowca: biały mężczyzna, około trzydziestki, długie jasne włosy Oczywiście zatrzymaniem faceta zajmie się policja z Lubbock, niemniej jednak Poszukiwacze uruchomili wszystkich swoich tamtejszych współpracowników, wysłali ich na ulice i autostrady uzbrojonych w telefony komórkowe, opis samochodu i rysopis porywacza. Po czterdziestu pięciu pełnych napięcia minutach zlokalizowano wreszcie samochód i powiadomiono policję. Kiedy radiowóz dogonił auto i zamrugał światłami, kierowca potulnie zjechał na pobocze. Okazało się, że porwanie to efekt sprzeczki rozwiedzionego małżeństwa: poszukiwana dziewczynka była córką ściganego mężczyzny, zresztą bardzo zadowoloną z przejażdżki z tatą. Rozpłakała się, kiedy policjant zabierał ją ojcu. - Ech, ludzie - parsknęła zniesmaczona Milla, ostentacyjnie uderzając czołem o biurko. - Czemu oni robią takie rzeczy swoim dzieciom? - Bo tak - odpowiedziała inteligentnie Joann, a potem z przejęciem sapnęła: - Zgadnij, kto nas właśnie odwiedził. Milla uniosła głowę. Jej serce natychmiast przyspieszyło, gdy zobaczyła Diaza idącego tym swoim kocim krokiem przez biuro. Wszystkie głowy odwracały się w jego stronę, rozmowy milkły Brian an43 206 wyprostował się, uważnie obserwując przybysza: wyczuł obecność drapieżnika zagrażającego stadu. Zapewne rozpoznał Diaza, widzieli się tydzień wcześniej w trakcie poszukiwań małego Maksa, ale najwyraźniej nie zmniejszało to jego niepokoju. Diaz zatrzymał się w drzwiach pokoju Milli, a potem przesunął się nieco na bok, by nikt nie mógł zajść go niepostrzeżenie od tyłu. - Przejedźmy się na drugą stronę granicy - powiedział. Jego twarz była dobrze znaną maską bez żadnego wyrazu. - Teraz? - Jeśli jesteś zainteresowana - wzruszył ramionami. - Zainteresowana czym? - spytała, choć wiedziała, że Diaz mógł pojawić się tylko z nowymi informacjami o sprawie Justina. -