którymi przyzwoite kobiety z zasady się nie zadają.
Szedł ostrożnie. Mogła zaparkować auto po tej lub po przeciwnej stronie ulicy. Przodem lub tyłem. Oglądał uważnie każdy samochód... jest! I to tak korzystnie zaparkowany: po tej samej stronie ulicy, tyłem do nadchodzącego Pavona. To musiała być ona. Kobieta z jasnobrązowymi, aż wpadającymi w blond kręconymi włosami. Loki, zapamiętał te loki. Nawet teraz, w nocy, zdawały się żyć własnym życiem, falując dostojnie wokół kształtnej główki kobietyWyglądały na miękkie i delikatne jak u dziecka. Ciekawe, czy tam na dole też ma takie loczki? Zarechotał bezgłośnie: już wkrótce się o tym przekona. Przez dziesięć lat rżnął tylko kurwy. No, niezupełnie, powiedzmy, że żadna kobieta nie dała mu z własnej woli. A wszystko przez tę szmatę, która zrujnowała mu życie. Zapłaci mu za to. Będzie długo błagała o litość. Może zatrzyma ją sobie na dłużej, nawet po zabiciu Diaza. Mógłby odpłatnie użyczać jej innym. W końcu trzeba jakoś zarabiać na życie. W samochodzie był ktoś jeszcze. Mężczyzna. Pavon stanął jak wryty, krew zlodowaciała mu w żyłach. Diaz! Jak mógł tak szybko tu dotrzeć? Idiota! Był wściekły na siebie: to, że on sam nie podróżował samolotami (za dużo kontroli i sprawdzania papierów), nie oznaczało przecież, że inni działali tak samo. Diaz an43 347 mógł sobie wrócić z każdego miejsca w kraju w przeciągu kilku godzin. Ale... To mogło nie być takie złe. Oboje razem, nieświadomi, że mają Pavona za plecami. Mógł załatwić Diaza tu i teraz. Kulka przez okno, prosto w łeb. I po sprawie. Ale kobieta... Musiałby stuknąć i ją. Ech, trudno - westchnął z żalem. Zastrzelenie Diaza -musiał zrobić to najpierw - dałoby jej czas na reakcję. Nie śmiał podejść od frontu, co wystawiłoby oboje ludzi w samochodzie na pewny strzał. Musiał zakraść się z tyłu, idąc pod kątem, by nie pojawić się w lusterkach. Ustawić się w dogodnej pozycji do odstrzelenia Diaza. W łeb, bez kombinacji. Potem będzie musiał podbiec do przodu, aby wyraźnie zobaczyć kobietę i trafić bez problemu także ją. Baba będzie pewnie się drzeć, rzucać, może spróbuje ucieczki. Pavon wiedział, że musi działać szybko i niezawodnie, co nie było takie proste z jednym okiem. Co gorsza, brakowało mu lewego oka, a będzie miał tych dwoje właśnie po lewej. Mężczyzna wysiadł z auta, a Pavon zamarł. To nie był Diaz! Ten tutaj miał jasne włosy, był starszy, niższy, bardziej krępy Ku własnemu zdumieniu Pavon rozpoznał faceta. To był mąż ich lekarki - doktor Kosper. Skurwysyn! Co on tu robił?! Zresztą nieważne. Kosper wchodził właśnie „Pod Granatową Świnię", prawdopodobnie szukać Pavona. Nie mogło być lepiej: kobieta patrzyła na doktora, nie zwracała uwagi na... popatrzyła nagle w lusterko, jedno, drugie, a Pavon zastygł ponownie bez ruchu. Nie zobaczyła go, nie mogła - ale była ostrożniej sza i lepiej przygotowana, niż mógł się spodziewać. an43 348 Musiał podkraść się od lewej - swojej prawej - aby cały czas mieć na